191206Analiza Cen ZIMA cz.2 - Wczasopedia.pl

Idź do spisu treści

Menu główne

191206Analiza Cen ZIMA cz.2

O Nas > Raporty TravelDATA
 

Informacja Branżowa firmy TravelDATA
dla uczestników Programu Transparentny Touroperator
oraz biur agencyjnych i osób zarejestrowanych na Wczasopedii


6.12.2019 - ANALIZA INFORMACJI MAJĄCYCH WPŁYW NA BRANŻĘ TURYSTYCZNĄ

Zachwianie popytu w turystyce wyjazdowej rysą na szkle,
czy wczesnym sygnałem fundamentalnym?...

Instytut Badań Rynku Turystycznego TravelDATA, zajmujący się gromadzeniem danych z rynku zorganizowanej turystyki wyjazdowej publikuje analizę informacji mających wpływ na branżę turysyczną. Analizy są wysyłane podmiotom zarejestrowanym na portalu www.wczasopedia.pl .

WAŻNE: od połowy grudnia postanowiliśmy podzielić dotychczasowy materiał tygodniowy na dwie części: część publikowaną w każdy wtorek tygodnia omawiającą istotne kwestie z zakresu bieżących, a niekiedy też historycznych cen turystycznych imprez, oraz część publikowaną dwa lub trzy dni później - obejmującą różnorodne tematy mające istotny wpływ na bieżącą i przyszłą sytuację w polskiej branży turystyki wyjazdowej.


foto: Background photo created by freepik - www.freepik.com



Popyt i ceny na zimowych kierunkach turystycznych nieco wyhamowały

Taka była konkluzja z ostatniego badania cen, którego wyniki opisywał wtorkowy nasz materiał dotyczący trendów i kształtowania się cen zimowych imprez turystycznych  w okresie zimowych ferii dla m. in. województwa mazowieckiego. Sytuację taką zdają się potwierdzać nieco niższe bieżące ceny wycieczek sprzedawanych w okresie ostatnich trzech tygodni przed terminem wylotu, czyli w pierwszych dwóch dekadach grudnia (badanie cen miało miejsce 28 listopada). Zwraca uwagę także mniejszy roczny wzrost cen last minute, który wyniósł niecałe 200 złotych, podczas gdy w kilku ostatnich tygodniach oscylował przeważnie w okolicach 300 złotych.

Zachwianie sprzedaży może mieć charakter jedynie techniczny

Jest jednak spora szansa, że osłabienie koniunktury miało tylko charakter techniczny i wynikało z innego niż typowy rozkładu popytu na wycieczki, który zdecydowanie najwyższe wartości wykazuje zwykle w ostatnim miesiącu, a zwłaszcza w okresie ostatnich 20 dni przed terminem wylotu. W tym sezonie już w miesiącach wakacyjnych, a nawet wcześniejszych, miał miejsce wyraźny niedobór atrakcyjniejszych wycieczek na wielu kierunkach, a ich ceny w ostatnich tygodniach sprzedaży były bardzo wysokie. Mogło to skłonić amatorów zimowych wyjazdów do wcześniejszych zakupów i wyczerpania w ten sposób znaczącej części popytu ujawnianego zwykle w późniejszych okresach sprzedaży. Mniejszy wpływ na osłabienie sprzedaży mogły mieć też emocje związane z zakupami w okresie atrakcyjnych przecen tegorocznego „Black Friday”.

W Rainbow dynamika sprzedaży zimy w środkowym okresie sprzedaży dużo wyższa niż we wczesnym okresie

Na takie zwiększone zainteresowanie wcześniejszymi rezerwacjami wycieczek zimowych mogą wskazywać dane podawane w raportach bieżących przez biuro Rainbow. W okresie pomiędzy 30 kwietnia, a 31 lipca nastąpiło przyspieszenie dynamiki wzrostu sprzedaży do 22 procent z 15,2 procent odnotowanych wcześniej. W poprzednim sezonie we wszystkich trzech raportach notowano mniej więcej taką samą dynamikę wzrostu wahającą się między 10,0 i 8,9 procent. Nieco nowego światła na tę kwestię może jeszcze wnieść raport o sprzedaży i przedsprzedaży według stanu na koniec listopada.

Nastroje organizatorów odnośnie sprzedaży lata znacznie lepsze

Więcej optymizmu mogą wnosić kilkudziesięcioprocentowe wzrosty rezerwacji wycieczek sezonu letniego anonsowane przez wielu organizatorów. Należy jednak pamiętać, że obejmują one dłuższy okres sprzedaży wycieczek (wcześniejszy w tym roku start sprzedaży), a ponadto odnoszą się one do niskiej bazy z sezonu lato 2018. Panowała w nim odwrotna sytuacja niż w sezonie minionym, obfitującą w niezliczoną liczbę tanich ofert last minute, co zniechęcało wielu turystów do wczesnych zakupów.

Nowe pakiety: socjalny i podatkowy rządu niespecjalnie przysłużą się turystyce

Prawdopodobnie jest jeszcze za wcześnie, by rozważać już jakieś poważniejsze zagrożenia o charakterze bardziej fundamentalnym dla zakładanej wcześniej skali wzrostu popytu na zagraniczne wycieczki Wydaje się, że w branży jest dość dobre rozeznanie, że bardzo ofensywne transfery socjalne i fiskalne obecnego rządu nie przyniosą w sezonie 2020 (jak również w 2021) takiego wsparcia popytu na zagraniczne wycieczki jaki miał miejsce przed trzema laty.

Rozmiar transferów będzie w obecnym sezonie wprawdzie znacznie większy niż przed trzema laty nie tylko nominalnie (około 40 do 25 miliardów złotych), a zatem o 60 procent, ale także realnie
o nieco ponad 50 procent, jak również w relacji z bazą odniesienia, czyli dochodami gospodarstw domowych. Na razie można dynamikę w tym ostatnim ujęciu szacować ostrożnie na ponad 35 procent (rok nie jest jeszcze zakończony, a wiele danych jest dopiero w fazie dookreślania).

W roku 2017 wzrost dochodów gospodarstw domowych wygenerował przyrost liczby klientów w zorganizowanej turystyce lotniczej w liczbie około 470 tysięcy, a w roku 2018 około 800 tysięcy, z czego jednakże około 200-250 tysięcy było efektem niespotykanie niskich cen (przy założeniu określonej cenowej elastyczności popytu).  Z tego m.in. powodu mieliśmy w tym roku bardzo niskie tempo rozwoju rynku wycieczek lotniczych, gdy ich ceny powróciły do racjonalnych poziomów. W konsekwencji w latach 2017, 2018, 2019 mieliśmy przebieg dynamiki wzrostu o kolejno 26 -36 -3 procent, podczas gdy bez głębokich fluktuacji cenowych schemat ten (oparty na modelowym przebiegu popytu) wynosiłby najprawdopodobniej 26
25 - 11 procent.

Gdyby przy obecnej fali transferów społecznych i podatkowych przyjąć podobny poziom ogólnej dochodowej elastyczności popytu na wycieczki jaka miała miejsce w pierwszym okresie wprowadzania programu 500+, to przyrost ich liczby powinien wynieść około 660- 680 tysięcy, czyli w okolicach 21 procent.

Odmienny rozkład transferów znacząco osłabił ich wpływ na wzrost w turystyce wyjazdowej

Na tak dużą dynamikę wzrostu szanse są jednak bardzo niewielkie. Powodem jest zupełnie inny rozkład beneficjentów tych nowych transferów. Poprzednio skorzystały na nich w przeważającej mierze obszary tzw. Polski B, co w połączeniu z efektami wynikającymi z dużej poprawy koniunktury gospodarczej (mającymi w dużej mierze również charakter wtórny)  wygenerowało bardzo wysoką poprawę zamożności gospodarstw domowych na tym obszarze. Jej tempo było co najmniej dwukrotnie wyższe niż na pozostałym obszarze. Przykładowo według GUS w podziale na wieś i miasta dynamika wzrostu realnych dochodów gospodarstw domowych wyniosła w 2017 roku odpowiednio 12,0 i 6,7 procent, ale dodając do pierwszej kategorii małe miasta, a pozostawiając w drugiej jedynie duże i aglomeracje różnica ta wzrasta bardzo znacznie. Były w kraju obszary, w których wzrost takich dochodów osiągał nawet 20 procent.

Tak wysokie dynamiki wzrostu zamożności w sposób oczywisty przyczyniały się do szybkiego wzrostu konsumpcji zwłaszcza towarów i usług z tzw. wyższej półki do których należą w obszarze tzw. Polski B także zagraniczne wycieczki. Duża liczba mieszkańców tego obszaru (około lub blisko 80 procent populacji) i bardzo niska baza startu w korzystaniu z usług branży zorganizowanej turystyki wyjazdowej spowodowała niespotykaną eksplozję wzrostu popytu, który zdecydował o ogólnym, niespotykanym wcześniej wzroście liczby klientów, czyli o 75 procent w okresie ostatnich trzech lat.

Obecna fala transferów, chociaż kwotowo znacząco większa, odznacza się jednak z punktu widzenia popytu w turystyce - ale również ogólnej konsumpcji oraz całej gospodarki - znacznie mniejszą efektywnością. Jej beneficjentami są w większym stopniu gospodarstwa zamożniejsze w  większych miastach  i dużych aglomeracjach. Tam też płynie większa niż poprzednio część środków przeznaczanych na pierwsze dziecko w rodzinie (poprzednio często nie spełniały one kryterium dochodowego), jak również korzyści wynikających z obniżek podatku PIT (wyższe wynagrodzenia) i zwolnienia z niego osób do 26 roku życia, co wynika z również wyższych wynagrodzeń we wczesnym okresie pracy zawodowej.

W rezultacie ich wpływ na wzrost konsumpcji powinien być znacząco mniejszy, za to w większym stopniu zasilać oszczędności takich gospodarstw. Wydaje się, że jest to już widoczne w umiarkowanych wielkościach dynamiki wzrostu sprzedaży detalicznej, która nie odzwierciedla zwiększonego strumienia płynących do nich dochodów. Również wzrost popytu na zagraniczne wycieczki powinien być w tym wypadku znacznie słabszy, w tym również ze względu na już dość istotny stopień korzystania z  usług zorganizowanej turystyki wyjazdowej oraz relatywnie wysoką skłonność do samodzielnej organizacji wyjazdów mieszkańców tych obszarów np. w oparciu o tanie linie lotnicze (LCC).

Wnioski dla organizatorów są przy założeniu realizacji takiego scenariusza dość oczywiste i sprowadzają się do rekomendacji dużej ostrożności w planowaniu ekspansji biznesowej w sezonie turystycznym 2019/2020.

W opinii Instytutu TravelDATA
podobnie jak miało to miejsce w sezonie poprzednim - najbardziej adekwatne w relacji z realnymi możliwościami rynku wydają się zamierzenia największego polskiego biura podróży Itaka i należy mieć nadzieję, że wpłyną one w jakimś stopniu na poglądy innych organizatorów, a co za tym idzie na zmniejszenie ryzyka wystąpienia nierównowag na polskim rynku zorganizowanej turystyki wyjazdowej.

Wielu organizatorów myślami jest już przy następnym sezonie

Obecnie coraz istotniejszego znaczenia dla organizatorów turystyki nabiera kolejny rok 2021, który niebawem obejmie juz faza wstępnego planowania biznesowego. Chociaż odnośnie tego okresu w turystyce wyjazdowej nastąpi jeszcze wiele różnych zdarzeń o politycznym, gospodarczym i koniunkturalnym znaczeniu, warto jednak zaznaczyć niektóre czynniki, które będą miały kluczowe znaczenie dla rozwoju turystycznego biznesu w tym okresie.

Otóż zasadniczym elementem wpływu dotyczącym tego okresu jest konkluzja, że wszystkie elementy nowych transferów społecznych i podatkowych swój zauważalny bezpośredni wpływ zakończą już w 2020 roku. Program 500+ 2.0 przestanie bezpośrednio oddziaływać na realne wsparcie konsumpcji już od sierpnia, gdyż będzie to ostatni miesiąc, w którym realna wartość transferów w 2020 roku przekroczy ich wartość z 2019. Pewna kumulacja wypłat we wrześniu 2019 spowodowała, że ich realna wartość we wrześniu 2020 będzie znacząco mniejsza od tej sprzed roku. Podobnie będzie we wszystkich kolejnych miesiącach, choć w zdecydowanie mniejszym stopniu (przy prawie pewnym założeniu, że kwota wypłat nie będzie waloryzowana). Będą one traciły na realnej wartości około 2,5 procenta, czyli kwotę wynikającą z inflacji. Pojawić się może za to nowy transfer (wzorem Węgier) dotyczący rodzin wielodzietnych, ale jego wpływ będzie najprawdopodobniej relatywnie niewielki.

Od października 2020 blisko 20-krotnie straci na znaczeniu wpływ zmniejszenia stawki PIT (o ile nie nastąpi dalsza jej redukcja) i zwiększenia kwoty uzyskania przychodu - pozostanie w tym obszarze jedynie wpływ kilkuprocentowego realnego wzrostu płac i ewentualnego wzrostu zatrudnienia. W mniejszym stopniu
prawdopodobnie mniej więcej o rząd wielkości - zmaleje wpływ zerowego PIT dla pracowników do 26 roku życia, co wynika z bardzo prawdopodobnego szybszego wzrostu płac w tej grupie napędzanego dodatkowo szybkim wzrostem minimalnych wynagrodzeń (tak było na Węgrzech).

W ten sposób, pomijając niezdefiniowaną na razie kwestię 14 emerytury, sposobu waloryzacji ogółu emerytur oraz wygasający efekt „echa” wzrostu realnych dochodów z drugiej połowy 2019 i trzech kwartałów 2020 roku, dalsza prosperity w latach 2021+ w zakresie wzrostu wydatków konsumenckich zostanie uzależniona niemal jedynie lub co najmniej w dominującym stopniu od sytuacji w zakresie „zwykłej” dynamiki wzrostu realnych wynagrodzeń.

W pierwszym oglądzie brzmi to nadzwyczaj groźnie gdyż jest to już od kilku lat, poza nielicznymi i ograniczonymi czasowo wyjątkami, najsłabszy punkt naszej gospodarki na tle krajów naszego regionu. Wskazujemy na kraje regionu, ponieważ ze względu na zbliżony poziom rozwoju, strukturę gospodarek i nadal zbliżoną mentalność przedsiębiorców i konsumentów wynikających z podobnych uwarunkowań i historii powojennych 45 lat, są one o wiele bardziej właściwe dla porównań płacowych niż relatywnie bogate kraje Zachodu.

Pozycja outsidera wzrostu płac w regionie dobrym punktem wyjścia do zmian …

Niekorzystna dla nas sytuacja pod względem realnego wzrostu płac nie zmieniła się zbytnio również i w tym roku. Po części wynika ona z dużego udziału na polskim rynku pracy relatywnie tanich pracowników zwłaszcza z Ukrainy oraz z częściowo substytucyjnego działania programu Rodzina 500+, który zaspokaja część dochodowych aspiracji Polaków.

Poniżej przedstawiamy wykres wzrostu płac realnych w krajach regionu w pierwszych trzech kwartałach tego roku. Wynika z niego, że po chwilowym opuszczeniu częstej dla Polski pozycji „czerwonej latarni” w pierwszym kwartale tego roku (nieco wyprzedziliśmy Czechy i Słowację), w kwartałach drugim i trzecim sytuacja powróciła do „normy”, czyli Polski na ostatniej pozycji w regionie.

Należy przy tym zaznaczyć, że porównanie dotyczy  dynamiki wartości realnych płac netto, gdyż przy różnych systemach podatkowych porównywanie wartości brutto nie ma właściwie sensu. Dodatkowym argumentem wzmacniającym tę tezę jest bieżąca sytuacja dotycząca Polski. Realne wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw wzrosły w październiku o 3,35 procent (z 4921 złotych przed rokiem do 5213 złotych z uwzględnieniem inflacji 2,5 procent) i taki wskaźnik lub zaokrąglony do 3,4 procent podawany był powszechnie przez media. W rzeczywistości to co jest dla pracobiorców najbardziej istotne, czyli realny wzrost wypłaty netto, czyli „na rękę” był wyższy i wyniósł 5,04 procent. Powodem tego było obniżenie stawki podatkowej PIT oraz wyższy koszt uzyskania przychodu



Patrząc na wykres można odnieść wrażenie, że wprawdzie Polska wypada słabo, ale różnice są mało istotne gdyż dotyczą pojedynczych punktów procentowych lub nawet dziesiątych ich części. Jednak nawet z pozoru niewielkie rozbieżności skumulowane w dłuższym okresie powodują powstanie bardzo znacznych różnic, które przekładają się na duże przesunięcia w realnej sile nabywczej obywateli poszczególnych państw. Aby to pokazać przedstawiamy uaktualniony wykres obrazujący czteroletni skumulowany średni wzrost realnych wynagrodzeń w regionie na tle liderów o wysokim ich wzroście i outsidera, czyli Polski



Skumulowane różnice czteroletnie stają się już bardzo istotne i prowadzą też do ciekawych wniosków. Zakładając, że wzrost płac realnych byłby w okresie ostatnich 4 lat równie szybki jak na Węgrzech, to średnie wynagrodzenie w październiku tego roku wynosiłoby prawie 6100 złotych, czyli o ponad 880 złotych brutto i mniej więcej 615 złotych netto więcej.

W takim wypadku zdecydowanie większe niż obecnie mogłyby być także wpływy budżetowe państwa i ZUS, które nawet przy ostrożnych założeniach (wzrost wszelkich składek na ubezpieczenia, PIT, częściowy wzrost VAT, spadek CIT w wyniku wyższych kosztów pracy) można szacować na kwotę ponad 60 mld złotych.

Można przypuszczać, że powiększenie potencjalnych wpływów budżetowych było, obok oczywistych korzyści politycznych, jedną z głównych przesłanek postawienia na wzrost płac w wariancie węgierskim, czyli napędzania wzrostu płac niejako „od dołu” drogą bardzo dużych podwyżek płac minimalnych. Takie podejście ma też dodatkowe zalety, np. w zakresie konsumpcji, bowiem ludzie o najniższych dochodach przeznaczają dużą ich część na bieżące wydatki, jak również w zakresie stymulacji wzrostu produktywności, bowiem drożsi pracownicy wymuszają inwestycje w nowy sprzęt produkcyjny, nowe technologie i lepszą organizację pracy.

Traktując w tym materiale te kwestie jak najbardziej skrótowo, należy zauważyć, że polski rząd czerpie wiele inspiracji z często niekonwencjonalnej polityki gospodarczej Węgier. Daje to na ogół dobre rezultaty, co może też potwierdzać pozycja tego kraju z najszybciej rozwijającą gospodarkę Unii (pomijając od czasu do czasu raje podatkowe) i lidera wzrostu produkcji przemysłowej pomimo silnego spowolnienia w tym zakresie u głównych parterów handlowych. Mogłoby się więc wydawać, że i naśladownictwo w obszarze stymulacji wzrostu płac może przynieść podobny sukces.

Rząd buduje dom od dachu zamiast od fundamentów

Niestety problem może polegać na tym, że polski rząd odwrócił sekwencję podstawowych zdarzeń w tym zakresie. Węgrzy najpierw wprowadzili (od lata 2013) niekonwencjonalne i dotowane programy zdecydowanego wsparcia małych i średnich przedsiębiorców nakierowane na unowocześnienie parku maszynowego, pozyskanie nowych technologii i oddłużenie w obcych walutach takie jak Funding for Growth Scheme (FGS) lub Growth Supporting Programme (GSP). Dopiero po częściowym zmaterializowaniu się ich efektów narzucono ultraszybki wzrost minimalnych wynagrodzeń. Znaczny postęp w unowocześnianiu sektora MPS, zwłaszcza wytwórczego, umożliwił wzrost produktywności, który bez istotnego wpływu na konkurencyjność mógł zaabsorbować bardzo szybki wzrost wynagrodzeń w węgierskiej gospodarce.

Polski rząd postępuje w tej kwestii niejako od tyłu. Zaordynował szybką ścieżkę wzrostu płac, zanim jeszcze powstały warunki do szybkiego wzrostu produktywności. Polscy przedsiębiorcy z różnych względów na razie nie kwapią się zbytnio do inwestowania w rozwój swoich przedsiębiorstw o  czym może świadczyć mizerna i malejąca dynamika inwestycji zarówno ogółem (spadek z +9,9 w I kwartale, do +4,6 procent w III kwartale), jak i prywatnych (odpowiednio z 14,3 do 5,0 procent). Dla porównania na Węgrzech inwestycje rosną mniej więcej trzykrotnie szybciej ( w III kwartale +14,8 procent).

Taka odwrotna sekwencja znacznie redukuje szanse na znaczne przyspieszenie wzrostu płac począwszy od jesieni 2020, czyli w okresie w którym będą one wywierały przemożny wpływ na rozwój popytu konsumpcyjnego w naszym kraju na towary i usługi nie-pierwszej potrzeby, a zatem również na zagraniczne turystyczne wyjazdy wypoczynkowe.

Najbardziej generalne uwagi odnośnie potencjalnego popytu w turystyce wyjazdowej w sezonach 2020 i 2021

W najogólniejszej reasumpcji czynników wpływających na wzrost popytu na imprezy turystyczne oferowane przez touroperatorów (pomijając inne aspekty, np. ryzyko terroryzmu, zmian cen), można na razie wstępnie przyjąć tezę, że karty dotyczące roku 2020 są w już dużej mierze rozdane i nie są to karty korzystne. Pomimo zaangażowania niespotykanie dużych środków (około 2 procent PKB) w transfery społeczne i podatkowe ich alokacja nie jest korzystna z punktu widzenia kreowania popytu konsumpcyjnego, a zwłaszcza popytu na zagraniczne wycieczki.

Porównania, paralele i wnioski bazujące na efektach poprzedniej fali transferów są wysoce ryzykowne i z bardzo wysokim prawdopodobieństwem mogą prowadzić do przeszacowania skali popytu.

Odnośnie roku 2021 i następnych to można zakładać, że potencjalne trendy w popycie na wycieczki zależeć będą od możliwości skutecznej realizacji zakładanego istotnego przyspieszenia wzrostu wynagrodzeń. Sytuacje w tym zakresie warto będzie pilnie śledzić, a całkiem możliwe, że wyjaśni się ona w dużym stopniu już w okresie kilku miesięcy, np. z okazji wyborów prezydenckich.

Możliwe, że rząd zdoła uruchomić skuteczniejsze niż dotychczas programy realnego wsparcia sektora wytwórczego i usług, co zwiększy szanse na scenariusz szybszego wzrostu płac i w dalszej konsekwencji turystyki wyjazdowej.

Wymaga to jednak kolejnych środków, a należy przy tym również pamiętać, że rząd właściwie już rozdysponował będące w dyspozycji środki budżetowe, a w najbliższych latach należałoby jeszcze uruchomić kolejne i bardziej konkretne, a co za tym idzie kosztowne, programy zmierzające w kierunku „zielonej” Polski, bez których przekonanie Polaków do kolejnego powierzenia większości sejmowej w wyborach może być trudne.


Zachęcamy wszystkich związanych z turystyką do czytania naszych opracowań i materiałów.

Zespół Instytutu Badań Rynku Turystycznego TravelDATA i
www.wczasopedia.pl



Tekst oraz wykresy zostały przygotowane w celach wyłącznie informacyjnych i nie stanowią analizy inwestycyjnej, ani analizy finansowej, ani rekomendacji w rozumieniu przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 r. (Dz. U. 2005, Nr 206 poz. 1715) oraz Ustawy z 29 lipca 2005 r. (Dz. U. 2005, Nr 183 poz.1538 z późn. zmianami).

Autorzy działali z należytą starannością i rzetelnością, nie ponoszą jednak odpowiedzialności za działania lub zaniechania odbiorcy podjęte na podstawie niniejszego tekstu i wykresów oraz za szkody poniesione w wyniku tych decyzji inwestycyjnych.




 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego