200320Analiza Cen LATO cz.2 - Wczasopedia.pl

Idź do spisu treści

Menu główne

200320Analiza Cen LATO cz.2

O Nas > Raporty TravelDATA
 

Informacja Branżowa firmy TravelDATA
dla uczestników Programu Transparentny Touroperator
oraz biur agencyjnych i osób zarejestrowanych na Wczasopedii


20.03.2020 - ANALIZA INFORMACJI MAJĄCYCH WPŁYW NA BRANŻĘ TURYSTYCZNĄ
Koronawirus: Sezon może być jeszcze względnie udany dla touroperatorów, ale...

Instytut Badań Rynku Turystycznego TravelDATA, zajmujący się gromadzeniem danych z rynku zorganizowanej turystyki wyjazdowej publikuje kolejną analizę informacji mających wpływ na branżę turystyczną


foto: Background photo created by lifeforstock - www.freepik.com  

Sir John Edmunds z Centrum Modelowania Matematycznego Chorób Zakaźnych z London School of Higiene & Tropical Medicine wyraża opinię, że pandemia mogłaby skończyć się do czerwca pod warunkiem przestrzegania zaleceń WHO, wprowadzenia licznych ograniczeń podróży i wykazania odpowiedniej mobilizacji w działaniu. Wiele innych modeli również wskazuje na mniej więcej ten sam okres, choć nie brakuje specjalistów sugerujących co najmniej kilkumiesięczny czas trwania pandemii (np. do września) lub nawet około dwuletni.

Warto jednakże zauważyć, że termin czerwcowy jest uwarunkowany założeniem racjonalnych działań mających na względzie walkę z rozprzestrzenianiem się wirusa, co nie zawsze niestety ma w Europie miejsce. Szczególnie mało odpowiedzialnie przez jakiś czas postępowali w tym względzie Włosi i Hiszpanie, którzy swoimi działaniami, a raczej ich czasowym brakiem, walnie przyczynili się też do pogłębienia negatywnych co najmniej średnioterminowych gospodarczych efektów rozwoju epidemii.

Wariant podstawowy rozwoju epidemii podważany przez Włochów i Hiszpanów

Instytut TravelDATA od początku zajęcia się tą problematyką, czyli pod koniec lutego i na samym początku marca sformułował m.in. tezę, że szczyty zachorowań i zgonów w Europie wystąpią w ostatniej dekadzie tego miesiąca, przy czym ten pierwszy bliżej środka, a drugi pod jego koniec. Terminy te mogą ulec jednak pewnej korekcie właśnie z tego powodu, że Włosi i Hiszpanie dopuścili do chyba najbardziej niekorzystnego wariantu rozwoju epidemii.

Polega on na szybkim wzroście liczby zachorowań, które budzą tak wielki niepokój, że wymuszają później wiele restrykcji, w tym zdecydowane ograniczanie kontaktów międzyludzkich. Takie działania spowalniają wprawdzie dynamikę rozwoju wirusa, ale drogą spłaszczania krzywej zachorowań z wysokiego poziomu. Pozwala to „uratować” wydolność mocno obciążonej w takiej sytuacji służby zdrowia, ale przedłuża czas trwania epidemii, a tym samym odsuwa powrót koniunktury w turystyce wyjazdowej.

W zwykłych warunkach od przekroczenia apogeum rozwoju choroby potrzeba jeszcze kilku tygodni do jej wygaśnięcia, a następnie jeszcze kilku kolejnych do w miarę skutecznego zracjonalizowania obaw turystów przed podróżami w zagrożone do niedawna regiony. Stąd pierwotny wniosek, że ruch turystyczny powinien pojawić się mniej więcej w połowie czerwca, choć być może Włochom i Hiszpanom „udało się” przesunąć ten termin nieco w czasie. O tym „czy” i „na ile” będzie można wstępnie ocenić po wynikach rozwoju choroby w nadchodzącym tygodniu.

Rozwój koronawirusa w Chinach prawie jak „po sznurku”

Rozwój sytuacji w zakresie rozprzestrzeniania się wirusa Azji Południowo-Wschodniej przebiega mniej więcej z zgodzie z racjonalnymi modelowymi przewidywaniami. W Chinach liczba nowych autonomicznych zachorowań stała się znikoma lub żadna, gdyż wykrywane przypadki dotyczą prawie wyłącznie osób powracających z zagranicy lub obcokrajowców czasowo przebywających w Chinach. Nieco mniej pewna
właśnie też z wymienionego ostatnio powodu - sytuacja jest w Korei Południowej, ale tym niemniej liczba zgonów w Azji Pd.-Wsch. wynosi około 20 (ostatnie trzy dni 20, 17 i 23).

Stopniowo rośnie za to liczba zgonów w USA - odpowiednio 22, 28 i 49 i prawdopodobnie trend ten utrzyma się z powodu dość niskiej na razie dyscypliny społecznej i napływu nowych osób via Kanada, z którą granica jest dopiero zamykana z powodu oporów liberalnie nastawionych do kwestii wirusa władz tego kraju. USA jest na razie na ścieżce powtórzenia europejskich błędów tyle, że w relatywnie mniejszej skali.

W Europie krzywa zgonów jest wyraźnie wznosząca (ostatnie trzy dni 621, 737 i 832 przypadków) i napędzana jest głównie przez Włochy, ale ostatnio również przez Hiszpanię i Francję. Rozprzestrzenianiu sprzyjała dotychczas dość niska dyscyplina społeczna w tych krajach, choć ostatnio widać w tej kwestii poprawę we Włoszech (z bardzo słabej do umiarkowanie słabej).

Natomiast tzw. „szczep włoski” przestał już być tematem tabu, prawdopodobnie dlatego, że okazuje się on mniej groźny niż poufnie przypuszczano na co wskazuje rozwój choroby (zwłaszcza jej śmiertelność) w krajach wcześniej intensywnie infekowanych przyjeżdżającymi z Włoch turystami. Na potwierdzenie tej tezy trzeba jednak poczekać jeszcze 3-5 dni.

Chińska „norma” przyłożona do krajów Europy

W Chinach od momentu istotniejszego rozwoju choroby, czyli modelowo od 18 stycznia
pierwsze dane WHO pochodzą z 22 stycznia, ale ich progresja pozwala przesunąć go o 4 dni wcześniej do zupełnego zakończenia nowych „autonomicznych”, czyli nie przywiezionych z zewnątrz zakażeń minęło 60 dni. Do apogeum liczby nowych zachorowań (12 luty) minęło 25 dni, do apogeum liczby zgonów (18 luty) minęło 31 dni.

Do spadku liczby zachorowań do poniżej 200 (1 marca) minęło 43 dni, a do spadku liczby zgonów  do poniżej 20  (10 marca
data przewidywana przez TravelDATA) minęło 52 dni.

Należy jednak pamiętać, że w Chinach, jak też w innych państwach Azji panowała duża dyscyplina przestrzegania zaleceń władz, do czego niewątpliwie przyczyniał się system dolegliwych kar za odstępstwa od obowiązujących nakazów.

Gdyby jednak na chwilę teoretycznie założyć, że w Europie ścieżka przebiegu choroby byłaby podobna jak w Chinach to otrzymalibyśmy następujące kluczowe daty w krajach takich jak Włochy, Hiszpania i Polska.

We Włoszech za początek istotniejszych zachorowań (ujawnionych) można przyjąć 20 lutego, a zgonów 21 lutego (drugi zgon, gdyż przez wiele dni mieliśmy do czynienia tylko z pojedynczym mało reprezentatywnym przypadkiem), to apogeum zachorowań byłoby sytuowane w okolicach 16 marca, a zgonów okolicach 23 marca.

Teoretyczna data szczytu zachorowań już minęła należy jednak wyraźnie zaznaczyć, że prawdopodobnie dopiero teraz włoskie służby medyczne „nadrabiają zaległości” w prawidłowym diagnozowaniu liczby chorych, która była do tej pory najprawdopodobniej zaniżona. Był i jest to jeden z powodów bardzo wysokiej śmiertelności wirusa w tym kraju  o czym była już mowa w poprzednich materiałach.

W Hiszpanii za początek istotniejszych zachorowań można uznać datę 25 lutego (skok ich liczby z 1 do 6), a zgonów 3 marca (pierwszy zgon). Teoretyczny szczyt zachorowań w warunkach „ścieżki chińskiej” przypadałby 21 marca, a zgonów dopiero 2 kwietnia.

W Polsce odpowiednia data dla szczytu zachorowań to 29 marca (pierwszy przypadek 4 marca), a dla szczytu liczby zgonów 12 kwietnia (pierwszy przypadek 12 marca).

O ile w warunkach słabych obostrzeń i słabej dyscypliny społecznej we Włoszech i Hiszpanii daty te w widoczny już sposób uległy lub prawdopodobnie ulegną przesunięciu, o tyle w naszej rzeczywistości mogą one ulec przybliżonemu dotrzymaniu.

Wysoka temperatura i słońce jednak zaszkodzą wirusowi

Na szczęście okazuje się też, że opinie licznych specjalistów, jak również polskiego premiera, że wirus może być odporny na wyższe temperatury najprawdopodobniej są błędne, gdyż według ostatnich badań jego aktywność powyżej 20 stopni zdecydowanie maleje, a najlepiej czuje się on w okolicach zaledwie 7-8 stopni.

Założenie o negatywnym oddziaływaniu wysokiej temperatury i słońca na wirusa wyraźnie przyjęła w swoim podejściu do ścieżki jego rozwoju TravelDATA wychodząc z założenia, że jest on dość podobny do wirusa SARS z 2002 roku, co teraz potwierdzają specjaliści. Trzeba jednak rzetelnie przyjąć, że poprzednie twierdzenia lekarzy i premiera prawdopodobnie zawierały jednak podtekst dyscyplinujący społeczeństwo ...

Olbrzymie obawy społeczeństw przed wirusem mogą być przesadzone

Równoległym problemem wobec pogarszającej się sytuacji medycznej społeczeństw spowodowanej postępami wirusa jest jego dewastujący wpływ na gospodarki państw, w których występuje. Można przy tym odnieść wrażenie, że poziom paniki na rynkach finansowych, nowe projekcje ekonomiczne i skala interwencji rządów i banków centralnych są w większości krajów nieadekwatne do rzeczywistej skali problemu.

Rzecz jednak w tym, że odnoszą się one nie do sytuacji obecnej, a do sytuacji potencjalnej, czyli przyszłej. Przykładem jest
bardzo silna negatywna reakcja na rynku amerykańskim gdzie liczba dziennych zgonów była dotąd zdecydowanie niższa od liczby zgonów wywoływanych w tym kraju przez zwykła grypę (50-150 dziennie).

Wydaje się, że w tej sytuacji dużą rolę mogą odgrywać liczne wypowiedzi wirusologów, których mocny przekaz sytuuje prawdopodobną sumaryczną liczbę zarażonych na 20 do 80 procent społeczeństwa. Odnosząc to do „normy” śmiertelności według WHO, która wynosi średnio 3,4 procent daje to całkowicie monstrualną liczbę przypadków śmiertelnych.

Dla przykładu w Niemczech miałoby zachorować około 50 milionów obywateli, co oznacza potencjalną liczbę  zgonów w wysokości 1,7 miliona osób, a przy mniejszej zachorowalności (korzystniejsze grupy krwi itp) prognozy dla USA oscylują w przedziałach setek tysięcy zgonów przy medianie 480 tysięcy.

Rzecz jednak w tym iż prawie pewne jest, że WHO znacznie przeszacowuje rzeczywistą śmiertelność choroby. Nie wynosi ona 3,4 %, ale jak twierdzą niektórzy statystycy około 1 procenta, a możliwe, że jeszcze o co najmniej o połowę mniej (wg. TravelDATA). Także projekcje odnośnie sumarycznych liczb zakażonych w poszczególnych krajach wydają się być przesadzone. Jest wysoce prawdopodobne, że operowanie bardziej realistycznymi projekcjami pozwoliłoby na bardziej racjonalne poufne oceny rzeczywistego zagrożenia przez menagerów, aczkolwiek dla utrzymania dyscypliny społecznej korzystne są jednak wyższe wartości tego wskaźnika.

Do innego bardzo ważnego tematu coraz istotniejszej obecnie kwestii wpływu wirusa na koniunkturę w gospodarce oraz w branży turystycznej w Polsce i w Europie wrócimy w następnych materiałach, a teraz wywoławczo chcemy zwrócić uwagę na całkowicie nowy i bardzo ważny aspekt sukcesu organizatorów w nadchodzącym sezonie lato 2020.

Sezon nie musi być zły, ale… koronawirus może też grasować w hotelach w krajach docelowych

Otóż wydaje się, że będzie w nim skuteczne zabezpieczenie niskiego ryzyka zachorowań w trakcie sezonu (zwłaszcza w pierwszej jego części) dla klientów danego biura podróży np. poprzez eliminację np. w drodze kontraktowej z hoteli, do których organizator będzie wysyłał swoich turystów najbardziej ryzykownych nacji (Włosi, Hiszpanie, Szwajcarzy, Austriacy).

Więcej niż jeden przypadek zarażenia się osób przebywających z danym organizatorem w danym obiekcie mogą - przy obecnym nastawieniu mediów - w dużej mierze zaprzepaścić możliwości zrealizowania efektywnego sezonu.

Może się okazać, ze ruch turystyczny niskiego ryzyka będzie przebiegał pomiędzy krajami źródłowymi o względnie niewielkiej liczbie zachorowań, a krajami docelowymi o podobnie niskich parametrach, a turystów z krajów o wysokim (obecnie jest to nieraz kilkadziesiąt razy) ryzyku roznoszenia choroby trzeba będzie zdecydowanie unikać.

Miedzy innymi w tym celu, dla ułatwienia zorientowania się w relatywnej skali wymienionego wyżej ryzyka Instytut TravelDATA prezentuje w materiale poniedziałkowym aktualne gęstości nowych zachorowań w poszczególnych krajach źródłowych i docelowych


Temat będzie kontynuowany w najbliższym naszym materiale, który intencjonalnie ukaże się we wtorek.


Zachęcamy wszystkich związanych z turystyką do czytania naszych opracowań i materiałów.

Zespół Instytutu Badań Rynku Turystycznego TravelDATA i
www.wczasopedia.pl



Tekst oraz wykresy zostały przygotowane w celach wyłącznie informacyjnych i nie stanowią analizy inwestycyjnej, ani analizy finansowej, ani rekomendacji w rozumieniu przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 r. (Dz. U. 2005, Nr 206 poz. 1715) oraz Ustawy z 29 lipca 2005 r. (Dz. U. 2005, Nr 183 poz.1538 z późn. zmianami).

Autorzy działali z należytą starannością i rzetelnością, nie ponoszą jednak odpowiedzialności za działania lub zaniechania odbiorcy podjęte na podstawie niniejszego tekstu i wykresów oraz za szkody poniesione w wyniku tych decyzji inwestycyjnych.


 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego