201023Analiza Cen LATO cz.3 - Wczasopedia.pl

Idź do spisu treści

Menu główne

201023Analiza Cen LATO cz.3

Klub Wczasopedia > Klub Wczasopedia
 

Informacja Branżowa firmy TravelDATA
dla uczestników Programu Transparentny Touroperator
oraz biur agencyjnych i osób zarejestrowanych na Wczasopedii


23.10.2020 - ANALIZA INFORMACJI MAJĄCYCH WPŁYW NA BRANŻĘ TURYSTYCZNĄ
Zima i wiosna w turystyce wyjazdowej w coraz ciemniejszym cieniu koronawirusa...

Instytut Badań Rynku Turystycznego TravelDATA, zajmujący się gromadzeniem danych z rynku zorganizowanej turystyki wyjazdowej publikuje kolejną analizę informacji mających wpływ na branżę turystyczną

Koronawirus w coraz bardziej niepokojącej ofensywie

Jak regularnie zaznaczaliśmy w naszych tygodniowych materiałach obecny popyt w turystyce wyjazdowej i jego geograficzna struktura były i jeszcze są w dominującej mierze wyznaczane przez poglądy ogółu potencjalnych turystów na bieżący i krótkoterminowy rozwój sytuacji w zakresie tempa rozprzestrzeniania się koronawirusa oraz jego mierzonej wskaźnikami aktywności na poszczególnych kierunkach docelowych.

Tak postawiona kierunkowo logiczna kwestia może niebawem stracić na aktualności, zwłaszcza w obliczu coraz bardziej niepokojącego rozwoju sytuacji epidemicznej na kontynencie europejskim, która sprawia już zasadne wrażenie wymykającej się spod kontroli. Bieżący trend zmian sytuacji epidemicznej ewidentnie staje się coraz bardziej niekorzystny, a tygodniowe wskaźniki epidemiczne dla niemal wszystkich krajów wykazują wzrosty. Spośród 37 monitorowanych państw tygodniowe wskaźniki nowych zakażeń zwiększyły się w 36 przypadkach (poprzednio w 35), a obniżył się jedynie, i to prawdopodobnie tylko przejściowo, po kilku bardzo silnych wzrostach wskaźnik zakażeń w Tunezji.


Na ogólnym tle krajów źródłowych pod względem wskaźników zachorowań nadal bardzo pozytywnie wyróżniają się Skandynawia (335), kraje nadbałtyckie (405) i Niemcy (486). Należy jednak przy tym przypomnieć, że takie wartości wskaźników nowych infekcji były jeszcze do niedawna uważane za fatalne.

Dynamika wzrostu zbiorczego wskaźnika liczby nowych zakażeń w krajach źródłowych zachodniej części kontynentu wyniosła w minionym tygodniu prawie 41 procent tj. z 1137 do 1603 zakażeń na milion. Ponownie w nieco tylko mniejszym stopniu podniósł się tym razem zbiorczy wskaźnik w środkowo-wschodniej części kontynentu, który wykazał przyrost o prawie 38 procent, czyli z 857 do 1179 przypadków na milion.

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że zarówno dynamiki wzrostu wskaźników liczby infekcji, jak i same ich wartości stają się obecnie w obu częściach Europy coraz bardziej zbliżone do siebie. Inna była sytuacja podczas wiosennej fali pandemii, gdy w efekcie energicznego wprowadzenie wielu obostrzeń i dużych ograniczeń ruchu transgranicznego wskaźniki infekcji, a zwłaszcza zgonów były w wielu krajach naszego regionu nawet o rząd wielkości mniejsze.

Na tle bardzo dużych wzrostów w europejskich krajach źródłowych  nadal znacznie bardziej stabilnie kształtuje się  wskaźnik nowych zakażeń w krajach docelowych. W minionym tygodniu miał tam miejsce nie tylko relatywnie nieduży, czyli niespełna 10- procentowy wzrost (z 307 do 337 przypadków na milion mieszkańców), ale też jego bezwzględna wielkość z porównaniu z wskaźnikami dla krajów źródłowych staje się stopniowo coraz bardziej korzystna.

Okres względnie łagodnych wzrostów liczby zgonów w Zachodniej Europie przechodzi do przeszłości  

Od ostatniego tygodnia sierpnia, gdy tygodniowy wskaźnik liczby zgonów w krajach źródłowych Europy Zachodniej osiągnął minimum (0,82), obserwowaliśmy w kolejnych sześciu tygodniach stosunkowo umiarkowany jego wzrost, który wynosił przeciętnie 33 procent, ale pomimo bardzo znacznego wzrostu liczby nowych zakażeń liczba przypadków śmiertelnych w porównaniu z pierwszą wiosenną falą epidemii utrzymywała się na zdecydowanie niższym poziomie, w niektórych krajach nawet o prawie rząd wielkości.

Prawdopodobnie jest to powód, dla którego pandemia nie budziła na razie tak znacznych obaw i reakcji gospodarczych jak miało to miejsce w okresie wiosennym i skłaniała wiele osób do dość wstrzemięźliwego podejścia do nakładanych przez władze ograniczeń i restrykcji dotyczących zachowań, dystansu społecznego, czy publicznych i prywatnych zgromadzeń.

W ostatnim tygodniu wzrost wskaźnika liczby przypadków śmiertelnych znacznie jednak przyspieszył i wyniósł już prawie 70 procent. W większości zachodnioeuropejskich krajów źródłowych liczba zgonów zaczęła wyraźnie rosnąć osiągając w najbardziej zainfekowanych z nich już znaczące rozmiary, choć ciągle jeszcze zdecydowanie niższe w porównaniu z bardzo śmiercionośną wiosenną falą epidemii.

We Francji w ostatnim tygodniu odnotowano 794 przypadki śmiertelne wobec 453 przed tygodniem, w Wielkiej Brytanii 821 (wobec 425), w Holandii 167 (130), a w Belgii 217 (131). We wszystkich tych przypadkach nie jest to jednak wiele w porównaniu z wiosną tego roku, gdyż we Francji w pierwszym tygodniu kwietnia życie straciło ponad 6,5 tysiąca osób, w Wielkiej Brytanii (drugi tydzień kwietnia) było 6,6 tysięcy zgonów, w Holandii (pierwszy tydzień) było ich 1080, a w Belgii (też pierwszy tydzień) nieco ponad 2 tysiące.

Jak już sygnalizowano wcześniej tygodniowy wskaźnik zgonów w najbardziej obecnie infekującym się obszarze, czyli w krajach źródłowych Europy Zachodniej podniósł się o prawie 70 procent z 4,63 do 7,83 przypadków na milion mieszkańców. Przy czym warto zauważyć, że jest to dynamika wzrostu już znacząco wyższa od dynamiki dla liczby nowych infekcji (prawie 41 procent).

Znacznie wolniej rósł zbiorczy wskaźnik liczby zgonów w krajach źródłowych środkowo-wschodniej części kontynentu, który podniósł się w zeszłym tygodniu z 12,1 do 15,7 przypadków na milion, czyli o prawie 30 procent. Jest on znacznie niższy w porównaniu z zachodnią częścią kontynentu, ale wpływ na taką sytuację miały kraje, w których dynamika uwarunkowana wysoką bazą była niższa, takie jak Rosja (+28 procent), czy Rumunia (+13 procent).

Kolejny raz zdecydowanie bardziej korzystna sytuacja pod względem wskaźnika liczby zgonów miała miejsce w krajach docelowych, w których wzrósł jedynie umiarkowanie z 6,15 do 6,82 przypadków na milion mieszkańców, czyli o niecałe 11 procent.

Trzeba jednak pamiętać, że obecne tygodniowe liczby zmarłych nadal pozostają we wszystkich wymienionych obszarach w jednoznacznym trendzie rosnącym oraz że najbardziej niekorzystny dla zdrowia okres jesienno
zimowy dopiero się rozpoczyna. Ponadto liczba zgonów jest zwykle opóźnionym w czasie efektem liczby zachorowań na koronawirusa, a więc jest dość prawdopodobne, że wraz z wzbierającą falą nowych zachorowań również ona będzie nadal wzrastać, przy czym częstokroć w pierwszej fazie dynamika wzrostu liczby zgonów będzie pozostawała w tyle za dynamiką wzrostu liczby nowych infekcji, a w późniejszej będzie ją wyprzedzała.

Sytuacja epidemiczna w Polsce: koniec epopei, początek tragedii …

Walka z koronawirusem w Polsce - akt pierwszy
euforia wiosennego zwycięstwa

Okres wiosennej fali epidemii koronawirusa charakteryzował się stosunkowo łagodnym przebiegiem w tych krajach, które dostatecznie wcześnie wprowadziły w miarę kompleksowe przedsięwzięcia nakierowane na skuteczne zapobieżenie niekontrolowanemu rozprzestrzenianiu się wirusa. Do nich należała Polska i niektóre inne kraje regionu, a zwłaszcza Węgry.

Polskie władze stosunkowo szybko zamknęły granice, zawiesiły ruch lotniczy, wprowadziły dość daleko posunięty lockdown z zamknięciem szkół, restauracji i ograniczeniem swobody organizowania imprez włącznie. Stopień przestrzegania wówczas wydawanych przez władze zaleceń i ograniczeń przez społeczeństwo był relatywnie wysoki, co po części mogło być skutkiem medialnych informacji ukazujących dramatyzm sytuacji niekontrolowanego rozwoju epidemii w znacznej większości państw zachodniej części kontynentu.

W walce z epidemią wykazały one znacznie mniej energii, a za to więcej wahań i niepotrzebnego w tej sytuacji ociągania się z podejmowaniem adekwatnych decyzji. Wysoka liczba ofiar śmiertelnych na zachodzie kontynentu podczas pierwszej fali epidemii mogła wynikać w głównej mierze właśnie ze zbyt późnego i dość niekonsekwentnego wprowadzania ograniczeń epidemicznych, a w czasie gdy wirus się już nadmiernie rozprzestrzenił - z ograniczonych możliwości skutecznego leczenia  tak dużej liczby chorych z powodu braku dostatecznej liczby łóżek w szpitalach, respiratorów i innego sprzętu medycznego.

Dodatkowo negatywną rolę grała, zwłaszcza w początkowej fazie rozprzestrzeniania się wirusa, zbyt niska dyscyplina społeczna (patrz: Włochy i Hiszpanii) w stosowaniu się do niezbędnych w takiej sytuacji ograniczeń i rekomendacji władz.

W znacznej mierze rezultatem takich decyzji był wówczas relatywny bardzo duży sukces Polski, gdyż dość skuteczne ograniczenie rozprzestrzeniania się choroby zostało okupione stosunkowo małą liczbą zgonów oraz osób, które przeszły infekcję, a także relatywnie mniejszymi niż na zachodzie Europy kosztami okresowo zdewastowanej gospodarki.

Przykładowo średni wskaźnik infekcji w kwietniu był w Polsce około 7-krotnie mniejszy od zbiorczego wskaźnika dla krajów źródłowych zachodniej części kontynentu, a w maju około 2,5-krotnie mniejszy. Jeszcze bardziej korzystnie wypadła sytuacja pod względem liczby zgonów dla której polskie wskaźniki były w kwietniu i maju odpowiednio około 15-krotnie oraz 7-krotnie korzystniejsze. W relacji z niektórymi ważnymi krajami notowano nawet kilkunastokrotne niższe wskaźniki liczby nowych zakażeń i do kilkudziesięciu razy niższe wskaźniki liczby zgonów, w tym zwłaszcza wobec takich krajów jak Włochy Hiszpania, Francja, Wielka Brytania, Belgia i Holandia.

Sukces ten wyraźnie zmniejszył obawy społeczeństwa przed koronawirusem oraz w dużej mierze spowodował powrót do poprzednich zachowań i nieprzestrzeganie resztek ograniczeń, a także zdemobilizował i uśpił czujność władz, co w dalszej konsekwencji spowodowało niestety powstanie warunków do nawrotu epidemii.

Akt drugi
wakacyjne intermedium z czarnymi chmurami na horyzoncie

Okres kanikuły zaowocował powrotem do nieomalże zwykłych zachowań społecznych, co niewątpliwie sprzyjało utrzymywaniu się wirusa pomimo generalnie niesprzyjających warunków dla jego rozwoju, jak częste przebywanie na świeżym powietrze, czy wysokie temperatury i duże nasłonecznienie.

W miesiącach czerwiec-sierpień tygodniowy wskaźnik zakażeń utrzymywał się na dość stabilnym poziomie i nieco poniżej poziomu charakterystycznego dla  średniej dla krajów Zachodniej Europy, zaś wskaźnik zgonów do mniej więcej połowy sierpnia był przeważnie prawie o połowę niższy. Od tego okresu wskaźnik ten zaczął jednak w naszym kraju przewyższać jego odpowiednik w zachodniej części kontynentu, ale różnica na niekorzyść Polski nie była jeszcze duża.

Brak postępów w ograniczaniu wpływu koronawirusa w sprzyjających letnich warunkach i jego widoczny, choć jeszcze nie nazbyt dynamiczny nawrót we wrześniu, powinny być istotnym sygnałem ostrzegającym przed przyspieszeniem jego rozprzestrzeniania, gdy warunki pogodowe i społeczne (np. przebywanie i praca w pomieszczeniach zamkniętych) zaczną wspierać jego rozwój.

Wydaje się, że w okresie sierpnia i września nasze władze popełniły bądź kontynuowały błędne decyzje, których skutki już są widoczne i będą widoczne przynajmniej w tygodniach następnych. Są one dość podobne do opisanych w następnej partii materiału decyzji władz izraelskich podczas lipcowo-sierpniowej nieudanej próby wprowadzenia tzw. miękkiego lockdownu i prawdopodobnie przyczyniły się w znaczącym stopniu do tej sytuacji, którą obserwujemy obecnie.

Akt trzeci
wczesno-jesienna eksplozja zachorowań i zgonów

Od zakończenia września minęły dopiero trzy tygodnie (materiał przedstawia stan epidemiczny w niedzielę 18 października), a sytuacja wkroczyła jakby w nową rzeczywistość. Mamy w kraju lawinowy wzrost wskaźnika liczby zachorowań, którego tygodniowa sekwencja wynosi 214 (tydzień zakończony 28 września), 337, 681, 1321 zakażeń na milion mieszkańców, co daje średni wzrost tygodniowy o 82 procent (sic!). Nieco mniejsza bo 59-procentowa jest dynamika wzrostu tygodniowego wskaźnika liczby przypadków śmiertelnych odpowiednia sekwencja to 3,68;  8,79;  9,89 i 15,1 zgonów na każdy milion mieszkańców, ale istotne jest też to, że nasza dynamika wzrostu znacznie wyprzedza odpowiedni wskaźnik dla krajów źródłowych Europy Zachodniej (35 procent).

O niektórych źródłach tak znacznego przyspieszenia liczby zakażeń i zgonów pisaliśmy już w poprzednim materiale. Ponieważ część z nich ma charakter quasi stały, to można przypuszczać, że będą one oddziaływały w kierunku dalszego dynamicznego wzrostu liczby zakażeń i zgonów.  

Wirus bardziej zaraźliwy choć mniej zjadliwy

Od pewnego czasu wielu wirusologów twierdzi, że wirus nieco zmienił się w stosunku do tego, który odpowiedzialny był za pierwszą wiosenną falę pandemii. Obecnie jest on bardziej zaraźliwy, ale jest też mniej zjadliwy i wywołuje łagodniejszy przebieg choroby, co w konsekwencji powoduje relatywnie mniejszą liczbę przypadków śmiertelnych.

Taka zmiana ma swoje wady i zalety. Zaraźliwy wirus powoduje prawdopodobnie większą liczbę zakażeń wśród bardziej swobodnie zachowujących się osób młodych, a zwłaszcza wśród dzieci, które szczególnie trudno jest skłonić do przestrzegania zasad społecznego dystansowania i innych ograniczeń. Zakażenia te bardzo często mają charakter zupełnie bezobjawowy, co powoduje brak obaw i przeciwdziałania i prowadzi do dalszego łatwego rozprzestrzeniania się wirusa.

Mniejsza zjadliwość obecnego wirusa może łagodzić objawy osób młodszych, ale nie mieć istotnego wpływu na łagodniejszy przebieg i ostateczne skutki choroby u osób starszych, zwłaszcza z chorobami współistniejącymi, wśród których koronawirus powodował i powoduje wielokrotnie wyższe ryzyko wystąpienia przypadków śmiertelnych.

Kwestia podwyższonej transmisji bardziej zaraźliwego wirusa w Polsce i w krajach regionu

W Polsce i w innych krajach regionu nadal istnieje odziedziczony jeszcze po czasach realnego socjalizmu duży niedobór lokali mieszkalnych w miastach i domów, który jest szacowany na około 3 miliony. Powoduje to większe ich zatłoczenie, co niewątpliwie bardzo sprzyja rozprzestrzenianiu się wirusa zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, gdy z powodu warunków pogodowych zdecydowanie częściej przebywamy w domu, a jeszcze częściej czynią tak osoby starsze.

Na wsiach i w małych miejscowościach często funkcjonują natomiast wielopokoleniowe gospodarstwa rodzinne, co wynika z historycznych powodów ekonomicznych. Powoduje to relatywnie dużą styczność potencjalnie zarażonych dzieci i młodzieży szkolnej z dziadkami, co w sposób oczywisty prowadzi do rozprzestrzeniania się ryzyka choroby wśród osób najsłabiej uodpornionych na zainfekowanie koronawirusem i z wybitnie podwyższonym ryzykiem ciężkiego przebiegu choroby.

Inaczej jest np. w Szwecji, gdzie zamieszkiwanie kilku pokoleń pod wspólnym dachem jest raczej rzadkością. Standardem jest natomiast oddzielne zamieszkiwanie osób młodych, rodziców i seniorów. Tym można obecnie tłumaczyć fakt, że pomimo znacznej liczby nowych zakażeń liczba przypadków śmiertelnych pozostaje w Szwecji relatywnie niska, gdyż ma to duży związek z bardzo niską transmisją wirusa z młodego i najmłodszego pokolenia na pokolenie dziadków. Dodatkowo na niską liczbę zmarłych wśród starszych Szwedów działa wysoka samodyscyplina w stosowaniu się do racjonalnych zaleceń odnośnie prawidłowych zachowań propagowanych przez władze na okres pandemii.

W pierwszym wiosennym okresie pandemii w Szwecji nie przywiązywano jeszcze dostatecznej wagi do kwestii transmisji wirusa pomiędzy osobami starszymi, a młodszymi i ewentualnie grupą rówieśniczą, stad śmiertelne żniwo koronawirusa było w tym kraju wyjątkowo  obfite. Po wyciągnięciu z tej sytuacji odpowiednich wniosków obecnie notowana liczba ofiar śmiertelnych spadła do wielkości bardzo niskich.

Etap czwarty
co dalej ?

Przy założeniu, że rodziny wielopokoleniowe są istotnym pasem transmisyjnym rozprzestrzeniania się wirusa i są elementem generującym duży wzrost liczby przypadków śmiertelnych wśród osób starszych, to w obliczu niemal wykładniczego wzrostu liczby zgonów władze powinny rozważyć już teraz ponowne zamknięcie szkół, w tym również tych, do których uczęszczają młodsze roczniki, gdyż ich skuteczne zdyscyplinowanie jest w praktyce niemożliwe oraz zdecydowane ograniczenie lub skrócenie czasu działalności placówek gastronomicznych i lokali rozrywkowych, gdzie w godzinach wieczornych w sposób naturalny dochodzi do rozluźnienia dyscypliny stosowania się do reguł dystansowania społecznego oraz innych ograniczeń, co w konsekwencji prowadzi do wzmożenia transmisji wirusa.

Ograniczenie funkcjonowania lokali powinno bezwzględnie łączyć się z formami odpowiednich rekompensat dla przedsiębiorców, które powinny być kontynuowane w czasie do momentu, w którym pandemia zostanie ponownie ograniczona do rozmiarów nie zagrażających prawidłowemu funkcjonowaniu społeczeństwa.

Alternatywą dla zamknięcia szkół i ograniczenia działalności lokali gastronomicznych i rozrywkowych może być ponowny i bardzo kosztowny lockdown wielu istotnych gałęzi gospodarki oraz śmierć nawet do kilkunastu tysięcy osób podczas kilku miesięcy drugiej fali pandemii.

Równolegle wskazane byłoby przeprowadzenie bardziej niż dotąd zdecydowanej i intensywnej akcji informacyjnej skierowanej do osób starszych, w celu zaprezentowania im oraz utrwalenia sposobów i nawyków bezpiecznych zachowań w okresie pandemii, zwłaszcza w kontaktach z młodszymi i z najmłodszymi członkami rodzin, wśród których mogą być bardzo liczne przypadki zupełnie bezobjawowych zakażeń koronawirusem.
Ponieważ koszty takiej akcji informacyjnej i promocji pożądanych zachowań osób starszych nie powinny być zbyt wysokie, to bardzo prawdopodobne, że efektywność takich działań mierzona relacją efektów do kosztów może być bardzo wysoka.

Przy tak lawinowo rosnącej liczbie chorych i zgonów lockdown może być nieunikniony …

Obecnie większość rządów, w tym również rząd polski systematycznie zastrzega, że będzie zdecydowanie preferować utrzymanie jak najbardziej normalnego funkcjonowania gospodarki i zdecydowanie starać się unikać ponownego ograniczania działalności gospodarczej. Przy stosunkowo niedużych liczbach ofiar śmiertelnych, czyli takich jakie miały miejsce dotychczas, wydaje się to możliwe i całkowicie racjonalne. Jednak inaczej będzie wyglądać sytuacja w przypadku silnego wzrostu liczby nowych zakażeń (np. do 20-30 tysięcy dziennie) oraz przypadków śmiertelnych (np. do 200-400 dziennie), czyli wtedy gdy decyzje dotyczące całkowitego lub częściowego lockdownu mogą ze względów zdrowotnych  oraz również politycznych okazać się nieuniknione.

Izrael na zaawansowanej ścieżce do sukcesu lockdownu i skutecznego ograniczenia epidemii

Izrael nie jest już jedynym krajem na świecie, który wprowadził powtórny lockdown. Na duże obostrzenia przypominające lockdown znany z wiosennego okresu pandemii decyduje się coraz więcej państw, w tym nasi południowi sąsiedzi Czechy i Słowacja, a także Wielka Brytania (zwłaszcza Walia), Słowenia, Włochy i Irlandia. Takie obostrzenia wprowadzane są też lokalnie w regionach, w których zagrożenie epidemiczne przybiera duże rozmiary takich jak obszar Paryża i okolic (tzw. Ile de France), aglomeracja Madrytu, czy hiszpańskie północne prowincje Nawarra i La Rioja.

W Izraelu pierwszą próbę ograniczenia ponownego przyrostu liczby nowych infekcji podjęto już w lipcu, ale po pierwszych powodzeniach w poprawie sytuacji epidemicznej rząd niepotrzebnie uległ naciskowi przedsiębiorców żądających zniesienia lub ograniczenia nałożonych restrykcji.

Okazało się to przedwczesne i w połączeniu z błędami w organizacji zajęć po powrocie dzieci i młodzieży do szkół oraz niesubordynacją części izraelskiego społeczeństwa spowodowało kolejny duży wzrost liczby nowych zachorowań. Według tamtejszych opinii nie zdała również egzaminu koncepcja czerwonych stref, a rząd wykazywał brak zdecydowanych działań w kwestii ograniczenia działalności barów i restauracji.

W okolicach 13 września, gdy tygodniowy wskaźnik nowych infekcji osiągnął już prawie 2400 przypadków na milion mieszkańców podjęto decyzję o wprowadzeniu od 18 września dużych obostrzeń dotyczących wielu aspektów życia społecznego, a tydzień później zwiększono je wprowadzając praktycznie sytuację zbliżoną do pełnego lockdownu. Początkowo wprowadzone obostrzenia były przewidziane na okres 3 tygodni do niedzieli 11 października, ale najbardziej dolegliwe z nich zostały przedłużone o tydzień, a inne obowiązują nadal. Rząd twierdzi, że nie chce popełnić poprzednich błędów dotyczących zbyt szybkiego znoszenia ograniczeń i tym razem proces wychodzenia z lockdownu ma być stopniowy i powolny oraz trwać przez okres 6 do 12 miesięcy.

Pomimo niecałkowitej konsekwencji w przestrzeganiu wprowadzonych obostrzeń sytuacja epidemiczna w Izraelu już teraz zdecydowanie się poprawiła. Tygodniowy wskaźnik liczby nowych zachorowań spadł z 4688 przypadków na milion mieszkańców przed trzema tygodniami do 3885 i 2789 przed dwoma i w poprzednim oraz do 1180 w tygodniu ostatnim, czyli już do niższego poziomu niż odnotowany w tym samym okresie w Polsce (1321).  Spadł również, choć na razie nieznacznie, tygodniowy wskaźnik liczby zgonów, który po dwóch tygodniach stabilizacji na poziomie 28,2 obniżył się do 26,6 takich przypadków na milion.

Przypadek dość restrykcyjnego lockdownu w Izraelu jest kolejnym, który daje uzasadnioną nadzieję i pokazuje drogę na stosunkowo szybkie uporanie z narastaniem fali epidemii koronawirusa. Szczyt liczby nowych zachorowań nastąpił tam zaledwie po 2 tygodniach od wprowadzenia restrykcji (na samym początku październik), a po 3 kolejnych wskaźnik ich liczby spadł prawie 4-krotnie.

W nieco innych warunkach polskich (częstsze przebywanie w pomieszczeniach zamkniętych, niższe temperatury) oraz przy relatywnie dużej transmisji wirusa wynikającej z znacznego udziału rodzin i gospodarstw wielopokoleniowych okres ten może być dłuższy, ale i tak wydaje się akceptowalny, zwłaszcza w zestawieniu z alternatywnym przedłużającym się trwaniem w nieokreślonym przebiegu choroby, a zwłaszcza osiąganiem coraz to wyższych liczb nowych infekcji i zgonów.

Jak już wielokrotnie zaznaczaliśmy i opisywaliśmy w naszych materiałach, lockdown okazał się również bardzo skuteczny w Australii (wcześniej również w Singapurze) i jeśli ostatecznie stanie się tak również w Izraelu, to bardzo znacznie wzmocni argumenty tych osób, które w takim postępowaniu widzą główną metodę skutecznego zwalczania pandemii. Bardzo prawdopodobne, że pomimo dużych obaw o negatywne skutki takich ograniczeń dla gospodarki będzie ona coraz liczniej znajdować zastosowanie również w innych krajach, a w szczególności tam, gdzie poziom wskaźników epidemicznych jest zdecydowanie wyższy od średniej lub sytuacja epidemiczna zaczyna wymykać się spod kontroli.

Więcej informacji o bieżącej sytuacji epidemicznej w krajach źródłowych i docelowych przedstawiona jest w ostatniej części materiału.

TUI Group w kleszczach koronawirusa i goodwillu

Tę ciekawą, zwłaszcza w czasie epidemii koronawirusa kwestię, poruszyliśmy już w poprzednim materiale tygodniowym.

Jak już było to wielokrotnie przedstawiane w naszych materiałach, w okresie kryzysu spowodowanego w sposób nie budzący żadnych wątpliwości epidemią koronawirusa, bardzo znacznemu pogorszeniu uległa sytuacja przedsiębiorstw działających bezpośrednio lub pośrednio w szeroko pojętej branży turystycznej. Panaceum na zdecydowane trudności jakich doświadczyły działające w niej firmy lotnicze i touroperatorzy stały się interwencyjne rządowe pakiety pomocowe, których przykładami są wsparcie niemieckiego i kilku innych rządów dla linii lotniczych Lufthansa oraz tego pierwszego dla TUI Group.

TUI Group dostało już obfite wsparcie od rządu w postaci dwóch transz o łącznej wysokości 3 mld euro (około 15 procent rocznych przychodów organizatora) rozwiązujące problem płynności koncernu do mniej więcej początku II kwartału 2021. Obok tego pozostaje jeszcze kwestia zachowania dodatnich funduszy własnych koncernu. Z opublikowanych sprawozdań finansowych według stanu na koniec czerwca wynika, że na skutek bardzo dużych strat w okresie ostatnich trzech kwartałów, a szczególnie w II kwartale roku kalendarzowego 2020 kapitały własne koncernu uległy bardzo istotnemu zmniejszeniu, a mianowicie z 4,17 mld euro na koniec ostatniego roku obrotowego (wrzesień 2019) do zaledwie 1,15 mld euro na koniec czerwca 2020.

Nie wiadomo, czy i ile udało się koncernowi zarobić w mocno programowo okrojonym III kwartale 2020, ale historia okresów przeszłych i obecna sytuacja rynkowa z dużym prawdopodobieństwem prowadzi do konkluzji, że przewidywane straty koncernu w IV kwartale 2020 oraz pierwszym półroczu 2021 mogą spowodować, że kapitały Grupy staną się ujemne.

Z takiej właśnie konkluzji wypływa zapewne nowa inicjatywa organizatora zmierzająca do podniesienia funduszy własnych przez obecnych akcjonariuszy w kwocie od 0,7 do 1,0 mld euro, która nie tylko zabezpieczyłaby potrzeby płynnościowe kwartału wiosennego, ale przede wszystkim pozwoliłaby na odtworzenie dodatnich funduszy własnych organizatora.

Dwa aspekty goodwillu w firmach turystycznych

Na temat goodwillu, który w branży turystycznej (pod warunkiem, że dotyczy wartości niematerialnych związanych z turystyką jak renoma, marka, doświadczenie biznesowe, relacje z agentami itp.) gra rolę bomby z opóźnionym zapłonem pisaliśmy w naszych materiałach już co najmniej kilkanaście razy. Dla przypomnienia podajemy, że z finansowego punktu widzenia jest to wartość przepłaconej kwoty przy zakupie lub przejęciu innego przedsiębiorstwa (turystycznego) ponad wartość ujętych w jego księgach aktywów.

Jest to więc kwota, której w zasadzie nie ma, została bowiem wypłacona sprzedającemu za dane przedsiębiorstwo. Goodwill jest dość powszechną pozycją w przedsiębiorstwach z innych branż, ale w odróżnieniu od branży turystycznej stoją za nim często realne wartości. Przykładowo przejmowana firma farmaceutyczna jest w posiadaniu rozmaitych licencji, czy opatentowanych technologii na nowe leki lub nawet tylko częściowo zrealizowanych  badań nad nowymi produktami leczniczymi.  W turystyce renoma i biznesowe doświadczenia są wartościami bardzo miałkimi, o czym przekonali się nie tylko prekursorzy goodwillu na polskim rynku turystycznym, czyli Triada i Alfa Star, ale również bardzo renomowany i podziwiany przez niemal wszystkich upadły już Thomas Cook.

Goodwill to w praktyce pozycja, której nie ma, ale wymaga finansowania.

Tak więc w turystyce goodwill jest de facto dziurą finansową, która musi być finansowana najczęściej z przedpłat turystów na wycieczki. Podziwiany powszechnie Thomas Cook doszedł do perfekcji w jej finansowaniu, używał bowiem do tego nie tylko pieniędzy klientów, ale również pieniędzy hotelarzy, którym opóźniał wypłaty nawet o kilka miesięcy, a w mniejszej skali również agentów, którzy po bankructwie organizatora zostali na lodzie. Warto też przypomnieć, że turystom, którzy przedpłacili wycieczki u Thomasa Cooka interwencyjnie zwracał pieniądze niemiecki rząd.

Goodwill nie jest dolegliwy jeśli jego wartość jest nieduża w relacji z wielkością firmy mierzoną np. wielkością rocznych przychodów.

Dla przypomnienia i uzmysłowienia skali problemu prezentujemy wykres sprzed 11 miesięcy pokazujący relację wartości goodwillu z przychodami (w procentach) dla kilku organizatorów w latach 2018 i 2019 (patrz: analiza Instytutu TravelDATA z dnia 28.11.2019
http://traveldata.pl/191128analiza-cen-lato-cz.2-1.html ). Prezentowanie nowszych danych nie ma na razie ekonomicznego sensu, gdyż firmy turystyczne w okresie pandemii realizują tylko niewielką część swoich zwykłych przychodów lub nie realizują ich wcale (np. II kwartał 2020).



Wymieniony już pierwszy aspekt goodwillu, czyli płynnościowy (goodwill wymaga finansowania) nabiera teraz coraz większego negatywnego znaczenia, bowiem klienci nie są w warunkach pandemii zbyt skorzy do przedpłacania wycieczek z dużym wyprzedzeniem i z oczywistych względów preferują wycieczki last minute, gdy mają już wysoki stopień pewności, że dojdą one do skutku.

Drugi istotny aspekt goodwillu to tzw. testy na utratę wartości, ale kwestia ta była już omawiana w naszym materiale przed tygodniem.

Kolor zielony zniknął, a bladoczerwony zagrożony na mapie wskaźników zakażeń w krajach źródłowych

W tej części materiału już tradycyjnie przedstawiono zaktualizowane mapki oraz tabelę obrazujące sytuację w zakresie rozwoju infekcji koronawirusem w poszczególnych krajach podzielonych na rynki źródłowe i docelowe. Zaznaczamy, że zostały one sporządzone według zasad przedstawionych w materiale z 13 marca 2020, czyli nie przedstawiają liczb bezwzględnych, jak jest to często ujmowane w mediach, ale obejmują liczby zachorowań i zgonów odniesione do liczby mieszkańców, jak również nie pokazują liczb narastająco od początku epidemii lecz podają aktualną sytuację rozwoju choroby w okresie ostatniego tygodnia (pomiędzy godzinami 22 w kolejne niedziele), co pozwala trafniej obserwować bieżące tempo rozwoju i skutki epidemii.

Stosownie do zeszłotygodniowej inauguracji prezentujemy również mapkę tygodniowych przypadków zgonów na 1 mln mieszkańców.



Z zaktualizowanej wizualizacji jasno wynika, że sytuacja w zakresie tygodniowej liczby zgonów uległa w obszarze źródłowym znacznemu pogorszeniu. Wśród krajów o relatywnie korzystnej sytuacji w tym zakresie status quo wobec wcześniejszego tygodnia zachowały jedynie Niemcy, Dania i kraje nadbałtyckie (kolor jasnozielony) oraz Białoruś i Austria (bladoczerwony). Jedyny obszar o najkorzystniejszym w Europie wskaźniku liczby zgonów (ciemnozielony, poniżej 1,0), którym w ubiegłym tygodniu była jeszcze Skandynawia, przeszedł obecnie do grupy „jasnozielonej”, choć jego wskaźnik pozostał nadal na najlepszej pozycji na naszym kontynencie (1,52).

Poniżej tradycyjnie przedstawiamy mapki krajów źródłowych i docelowych przedstawiające aktualną sytuacją w zakresie wskaźników nowych zachorowań jaka miała miejsce w ostatnim tygodniu wraz z krótkimi komentarzami.



Jak już zaznaczaliśmy we wstępie do niniejszego materiału sytuacja w zakresie rozprzestrzeniania się koronawirusa na rynkach źródłowych uległa w minionym tygodniu kolejnemu istotnemu pogorszeniu. Wskazuje na to nie tylko brak jakiegokolwiek kraju źródłowego, któremu można przypisać kolor zielony wskazujący na tygodniowy wskaźnik nowych zakażeń na poziomie poniżej 250 na milion mieszkańców, ale pozostał już tylko jeden skandynawski obszar jasnoczerwony, który oznacza ten wskaźnik na poziomie poniżej 400.

W ostatnim tygodniu we wszystkich państwach źródłowych nastąpiło znaczące przyspieszenie rozprzestrzeniania się wirusa i w rezultacie ogólne ważone wskaźniki dla obszaru zachodniej i środkowo-wschodniej Europy kolejny raz istotnie wzrosły. Ważony liczbą ludności wskaźnik dla krajów Europy Zachodniej wzrósł w ubiegłym tygodniu już czternasty raz z rzędu osiągając poziom 1603 przypadków na milion mieszkańców (poprzednio 1137), czyli podniósł się o prawie 41 procent i jest już ponad dwadzieścia osiem razy wyższy od minimum zanotowanego w pierwszym tygodniu czerwca (56 przypadków), a także już po raz drugi od 30 marca wyższy, tym razem już znacząco, od takiego samego wskaźnika w USA (1194).  

Najwyższe współczynniki zakażeń w krajach źródłowych zachodniej Europy nadal konsekwentnie utrzymują się w jej gęsto zaludnionych obszarach osiągając już wielkości jeszcze do niedawna trudne nawet do wyobrażenia. W Belgii było to 4843 zakażeń tygodniowo na milion mieszkańców, w Holandii 3133, we Francji 2482, a w Wielkiej Brytanii 1745. Bardzo wysokie wartości wskaźników zaczęły występować również w krajach mniejszych i do niedawna mało intensywnie się infekujących, jak Słowenia (2133), która swego czasu (w czerwcu) ogłosiła się pierwszym krajem wolnym od koronawirusa, Szwajcaria (1615), czy Irlandia (1517).

Mniej niekorzystnie pod względem zmian ogólnego wskaźnika nowych zachorowań przedstawiała się sytuacja w Europie Środkowo-Wschodniej, jednakże wskaźniki zakażeń w większości krajów również znacznie wzrosły . W konsekwencji ważony wskaźnik zbiorczy dla regionu zwiększył się tylko nieco mniej dynamicznie niż w zachodniej części kontynentu z 857 do 1179 zachorowań na milion mieszkańców, czyli wzrósł o ponad 37 procent.

W Polsce po dużym przejściowym spadku wskaźnika zakażeń przed pięcioma tygodniami do poziomu 88, w kolejnych tygodniach już zdecydowanie wzrastał do 135, 214 i 337, 681, a ostatnio do 1321 przypadków na milion mieszkańców wykazując przy tym dynamikę znacznie wyższą niż obserwowana w większości krajów regionu. Co najmniej równie niepokojąco przedstawiał się w naszym kraju dynamiczny wzrost tygodniowego wskaźnika liczby zgonów, o czym była mowa w pierwszej części tego materiału.

W Rosji oraz na Ukrainie i Białorusi pogarszanie sytuacji pandemicznej nie jest tak szybkie jak w Polsce i niektórych innych krajach regionu, a wskaźnik tygodniowy wskaźnik liczby zgonów na Białorusi wykazał nawet nieduży spadek.

W Szwecji po zniżce wskaźnika nowych zakażeń przed pięcioma tygodniami (podobnie jak w Polsce) do 94 przypadków na milion w kolejnych wzrastał on do poziomów 170, 263, 333, 413, a w ostatnim do 470 przypadków na milion mieszkańców. W porównaniu ze Szwecją nieco korzystniejsza była sytuacja w Finlandii i Norwegii i wpłynęła obniżająco na wskaźnik dla całej Skandynawii, który wyniósł 335, ale z powodu stopniowo pogarszającej się sytuacji epidemicznej w samej Szwecji wielkość ta prawdopodobnie ulegnie kolejnemu zwiększeniu.



W zdecydowanie najmniejszym stopniu, gdyż jedynie o niecałe 10 procent, wzrósł wskaźnik nowych zakażeń w krajach docelowych, czyli w takich do których udają się turyści. Najnowszy tygodniowy wskaźnik wyniósł w tym obszarze 337 przypadków na milion wobec 307 odnotowanych w tygodniu poprzednim.

W znaczącej skali pogorszyła się sytuacja pod względem tygodniowego wskaźnika nowych infekcji w Hiszpanii, który wzrósł z 827 do 1100 (wzrost o 33 procent). Sytuacja w zakresie raportowania o stanie epidemicznym kraju nadal nie jest jasna, gdyż systematycznie ujawniane są przypadki z okresów przeszłych, które nie są ujmowane w bieżących statystykach dziennych, z których w ten sposób po prostu znikają powodując znaczne rozbieżności danych i  w konsekwencji wskaźników.

W ostatnim tygodniu wskaźnik według wariantu pełnego, czyli łącznie z przypadkami ujawnionymi z opóźnieniem wyniósł 1973 (poprzednio 1700) , a według drugiego, przyjmowanego dla celów niniejszego materiału, 1100 (poprzednio 827).  

W ostatnim tygodniu już po raz dziewiąty z rzędu pogorszyła się sytuacja w Portugali (wzrost wskaźnika do 1301), a po raz czwarty z rzędu we Włoszech, w których wskaźnik wzrósł z 875 do 982. W jedynie umiarkowanym stopniu zmieniła się sytuacja epidemiczna w Maroku (wzrost wskaźnika z 517 do 574), a w bardzo znacznym w najbardziej infekującym się kraju docelowym, czyli na Malcie, gdzie tygodniowy wskaźnik zakażeń wzrósł z 1140 do 2054.

Nadal dość korzystnie kształtowały się wskaźniki nowych infekcji w bardzo ważnych krajach dla wyjazdów wypoczynkowych Polaków, czyli w Grecji i Turcji. W tym pierwszym nastąpił jedynie kosmetyczny wzrost wskaźnika (z 264 do 265), a w drugim wprawdzie nieco większy (z 131 do 141), natomiast pozostaje on tam nadal na bardzo niskim poziomie. Kolejny raz z rzędu zdecydowanie najniższy tygodniowy wskaźnik nowych infekcji był w Egipcie
nieco powyżej zaledwie 8 przypadków nowych zakażeń na milion mieszkańców, aczkolwiek jego wymowę osłabia relatywnie bardzo mała liczba wykonywanych testów.



Sytuacja epidemiczna w USA uległa w ostatnim tygodniu ponownej niekorzystnej zmianie. Tygodniowy wskaźnik liczby nowych zakażeń wzrósł dość umiarkowanie, czyli o 11 procent, z 1072 do 1194 przypadków na milion mieszkańców. Wskaźnik zgonów nawet w niewielkim stopniu spadł z 15,3 do 15,2, ale nieco wzrosły wskaźniki osób hospitalizowanych i podlegających kwarantannie (kolumna trzecia), jak również liczby chorych w stanie ciężkim (kolumna czwarta).

Warto zwrócić uwagę, że sytuacja epidemiczna w Stanach Zjednoczonych jest bardzo niekorzystna, ale mniej więcej stabilna, zwłaszcza na tle Europy Zachodniej, w której okresom relatywnie korzystnym (czerwiec-sierpień) towarzyszyły bardzo niekorzystne pandemiczne fale silnego skumulowania się liczby infekcji i przypadków śmiertelnych, takie jak na wiosnę i w ostatnich tygodniach.

Dziś nawet trudno w to uwierzyć, ale w drugiej połowie lipca wskaźniki infekcji w zachodniej części naszego kontynentu były aż 30-krotnie mniejsze niż w USA, a wskaźniki liczby zgonów około 10-krotnie. Obecnie dwa ostatnie zachodnioeuropejskie tygodniowe wskaźniki liczby zachorowań przekroczyły już ich wartości w Stanach Zjednoczonych, a wskaźniki liczby zgonów szybko zbliżają się do siebie.

W Japonii sytuacja epidemiczna w ostatnim tygodniu uległa nieznacznemu pogorszeniu, gdyż tygodniowy wskaźnik nowych zakażeń wzrósł z 27,4 do 29,8 przypadków na milion mieszkańców, a wskaźnik zgonów z 0,27 do 0,29. Oba te poziomy są jednak bardzo niskie, zwłaszcza w porównaniu z ich wartościami w innych krajach, w tym europejskich i w USA.

W Korei Południowej po ostatnim dużym spadku wartości wskaźnika zakażeń z 15,4 i dwutygodniowej stabilizacji na poziomie około 10 przypadków na milion nastąpił jego nieduży wzrost do 11,6. W podobnie niewielkiej skali wzrósł też wskaźnik liczby zgonów przypadków śmiertelnych (z 0,21 do 0,23). W obu wymienionych krajach oba wskaźniki epidemiczne są jednak nadal bardzo niskie i w związku z tym szanse ich poprawy stają się ograniczone, a większe wydają się możliwości ich umiarkowanego wzrostu.

Tygodniowy wskaźnik liczby nowych zakażeń w Chinach po licznych zmianach wykazał w minionym tygodniu trzeci z kolei nieduży wzrost, tym razem z 1,84 do 1,98. Oznacza to, że już od ponad trzech miesięcy oscyluje on w ramach wyjątkowo niskich wartości. Warto też zaznaczyć, że w Chinach od trzeciego tygodnia maja nie są już odnotowywane żadne przypadki śmiertelne spowodowane przez zakażenie koronawirusem.

W nawiązaniu do materiałów wcześniejszych zaznaczamy też, że liczba zachorowań przez kilka miesięcy była odnoszona do ludności prowincji Hubei, ponieważ był to dominujący i niemal jedyny region rozwoju choroby. Obecnie ognisk rozwoju choroby pojawiło się więcej, ale dla celów zachowania proporcji liczba nowych zachorowań jest odnoszona tabeli do tej samej liczby ludności jak było to poprzednio.


Zachęcamy wszystkich związanych z turystyką do czytania naszych opracowań i materiałów.


Zespół Instytutu Badań Rynku Turystycznego TravelDATA i www.wczasopedia.pl


Tekst oraz wykresy zostały przygotowane w celach wyłącznie informacyjnych i nie stanowią analizy inwestycyjnej, ani analizy finansowej, ani rekomendacji w rozumieniu przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 r. (Dz. U. 2005, Nr 206 poz. 1715) oraz Ustawy z 29 lipca 2005 r. (Dz. U. 2005, Nr 183 poz.1538 z późn. zmianami).

Autorzy działali z należytą starannością i rzetelnością, nie ponoszą jednak odpowiedzialności za działania lub zaniechania odbiorcy podjęte na podstawie niniejszego tekstu i wykresów oraz za szkody poniesione w wyniku tych decyzji inwestycyjnych.

 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego